top of page

Wspólnota i relacje - tu nie chodzi tylko o Ciebie...

Zdjęcie autora: Magda MajewskaMagda Majewska

grafika - źródło: internet


Bardzo do mnie trafił ten obrazek.

Napisy po angielsku: "ME - ja Jak stworzyć trwałą relację? 1. przeciąć po zaznaczonych liniach 2. odwrócić o 180 stopni (powstaje WE - my)" Każda relacja powinna być czymś więcej niż sumą ścierających się egoizmów. Choć ten element też wydaje się być ważny - to, by osoby zaangażowane w relację wyrażały swoje potrzeby, komunikowały emocje. By była przestrzeń dla każdego, dla jego/jej egoistycznego "ja" i szacunek do tego, że wnosi on/ona do relacji swój własny mikrokosmos. Banałem jest stwierdzenie, że gdy spotykają się jednostki ze swoimi egoistycznymi pragnieniami potrzebny jest dialog i poszukiwanie wspólnych rozwiązań. Oraz, że to czasem wymaga kompromisów. Choć oczywiście to (też) prawda. Rzecz jednak w tym, jak myślimy o relacji/relacjach. Czy widzimy ją tylko jako równanie "ja + ty = my", czy zdajemy sobie sprawę z tego, że spotkanie się dwóch (czy w skali makro - większej ilości) osób to coś więcej. To raczej "ja x ty = my". Że zaistnienie w relacji to nie tylko wniesienie swojego "ja", ale też wymaga to odwrócenia perspektywy. Patrzenia z punktu widzenia "my" i poszukiwania tego, co dobre dla "nas". ...To otwarcie się na drugą osobę i wpływ jaki może ona mieć na nas. Otwarcie się na inność, na "nie ja" i przyznanie jej prawa i przestrzeni by mogła brzmieć wśród innych głosów. To docenienie wartości, jaka powstaje ze spotkania i wykracza poza prostą sumę elementów. To myślenie nie tylko o sobie, o swoich potrzebach i tym, jak je obronić w kontakcie z innymi. To myślenie w kategoriach wspólnoty - odnoszenie się do siebie, do drugiej osoby i do elementu "my" w poszukiwaniu dróg i rozwiązań. Chcąc być elementem wspólnoty (choćby wspólnoty dwojga ludzi) musimy więc oprócz zaoferowania siebie, swojej osoby, perspektywy, możliwości (ale też niedoskonałości i potrzeb) wnieść otwartość. Gotowość do wysłuchania i zrozumienia innych perspektyw niż nasza. I gotowość do zmiany swojego stanowiska - być może nie całkowitej zmiany, ale zmiany ewolucyjnej. Zmiany rozkładu punktów ciężkości. Tak by głos, który brzmi obok naszego mógł wraz z naszym głosem stworzyć harmonię. To nastawienie się na współbrzmienie. Zrozumienie, że w relacjach walczymy nie tylko o to, by zostać usłyszanym, lecz winniśmy dbać o to by nasz głos wraz z innymi mógł stworzyć jakąś wartościową całość. Bo ostatecznie nasze egoistyczne ja też na tym skorzysta. Wchodząc w relację powinniśmy więc oprócz zaoferowania siebie i otwartości na Innego - zaoferować również gotowość i otwartość na możliwość transformacji, na to co może pojawiać się pomiędzy nami. Pozostawanie w otwartości na inność wymaga jednak od poszczególnych jednostek tego, by same one potrafiły docenić swoją własną wartość. By widziały i rozumiały, jaki może być ich twórczy wkład do całości. Kluczem jest więc tu jednostkowe poczucie wartości i pewności siebie. Pewności ugruntowanej w rzeczywistości, w tym, co ktoś potrafi, czego dokonał, co sobą reprezentuje- nie w iluzji wielkości wynikającej z ignorancji, czy arogancji.

Kluczem jest też szacunek - tak do siebie, jak do innych.

Warto zauważyć, że w skali makro, za jednostkę możemy uznać grupę. I to dotyczy tak grup, jak jednostek. A wspomniane “my” może składać się z grup społecznych.

Kluczem jest też zrozumienie w czym bierze się udział, czym jest wspólnota, jak powstaje i co daje jej członkom. Ze zrozumienia bowiem płynie dobra wola - chęć budowania i tworzenia. Bez samodocenienia i bez dobrej woli wszystkich zaangażowanych stron w relacjach dominuje poczucie lęku i zagrożenia. A kiedy tak się dzieje budowanie wspólnoty zamienia się w rozszarpywanie tego co leży pomiędzy (a potem siebie nawzajem) przez indywidualne egoizmy nastawione tylko na własne przetrwanie. Myślenie w kategoriach wspólnoty wydaje się być bardzo zaniedbane i zapomniane w dzisiejszych czasach. Nie tylko w mikroskali relacji między dwojgiem ludzi, ale też w społecznej skali makro. Wspólnota - czyli granie do wspólnej bramki, gdzie liczy się sukces całej drużyny, wspólne pole, wspólny cel (obok celów jednostkowych), wspólna wartość. A nie to by błyszczeć mogły pojedyncze osoby (ugrupowania religijne, partie...) i by pojedyncze osoby (grupy) odniosły zwycięstwo. Bo takie podejście - nastawienie tylko na "ja" i obronę własnego interesu nie stworzy wspólnoty. Może jej raczej zagrozić, czy ją zniszczyć. Nie wystarczy 11 świetnych graczy, by powstała świetna i skuteczna drużyna odnosząca sukcesy. I nie wystarczy kilku uzdolnionych muzyków by zabrzmieć mógł harmonijny, piękny utwór. Nie wystarczy dać każdemu/każdej z nich przestrzeń do zaistnienia. Nie wystarczy nawet sam dialog pomiędzy nimi. Potrzebne jest myślenie w kategoriach "my", w kategoriach wspólnoty. Ze świadomością jak powstaje i co oznacza wspólne dobro. Niestety bardzo to odległe polskiej mentalności... Odległe też mentalności wielu wielkich korporacji, czy grup religijnych. Wydaje się też być odległe licznym zindywidualizowanym współczesnym jednostkom. I bardzo NAM wszystkim potrzebne. I sobie - i wam - i nam:) życzę, byśmy mieli dość siły, cierpliwości, (samo)świadomości i mądrości by tworzyć. Tworzyć nie tylko siebie i dla siebie, nie tylko dla tych, których kochamy, nie tylko to co piękne dla samego piękna. Ale też tworzyć mniejsze i większe wspólnoty i wspólną wartość. Tekst napisany w 2016 roku, publikowany na stronie na Fecebooku. Dzielę się wpisami autorskimi - napisanymi przeze mnie. Jeśli chcesz coś ode mnie skopiować - fragment, czy cały wpis - uszanuj siebie, mnie i innych i podaj źródło.


ZEN ROOM Magda Vesna Majewska



13 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Comments


bottom of page