top of page
Szukaj

Metody, trudności i pułapki procesów uzdrawiania. Powrót do domu, powrót do siebie, powrót do ciała

  • Zdjęcie autora: Magda Majewska
    Magda Majewska
  • 15 sie 2023
  • 21 minut(y) czytania

W swoim ciele czujemy się jak w domu… a dokładniej - jeśli tego nie przepracujemy - tak jak czuliśmy się w rodzinie pochodzenia, kiedy byliśmy mali. Dom powinien być bezpiecznym miejscem, ale z wielu powodów ~50% z nas zabrakło poczucia bezpieczeństwa - fizycznego i/lub psychicznego. Dlatego ten dom opuszczaliśmy… lub będąc w nim byliśmy jednak nieobecni. I taki sam mamy stosunek do swojego ciała.

Opuszczamy je, przestajemy być w nim obecni, przestajemy czuć ciało, emocje i przez to przestajemy siebie rozumieć. Tracimy kierunek w życiu.

Ale możemy to zmienić.


Utknięcie.

Kiedy pojawia się sytuacja zagrożenia naturalną reakcją jest mobilizacja organizmu. Podstawowa odpowiedź to przygotowanie na płaszczyźnie fizjologicznej do walki, lub ucieczki. Jeśli nie jest to możliwe, lub zagrożenie przekracza nasze zasoby radzenia sobie może nastąpić sytuacja zamrożenia. Po minięciu zagrożenia powinna nastąpić reakcja demobilizacji, rozluźnienie. U zwierząt to naturalnie pojawiające się dreszcze - wytrzęsienie napięcia, gdy już są bezpieczne. Ludzki organizm reaguje podobnie, choć kulturowo w dużym stopniu zablokowaliśmy te naturalne sposoby regulacji. Można je przywrócić w ćwiczeniach.


Większym problem jest to, że żyjemy w kulturze stałej stymulacji. I z wielu powodów wielu z nas wchodzi w stan chronicznej stresowej mobilizacji. Nasz umysł i ciało pozostają w stanie podniesionej gotowości.

Tak powstaje zbroja. Rozmrożenie zbroi powstałej w wyniku wieloletnich chronicznych napięć to ważny cel zarówno w pracy z ciałem, jak i umysłem.


Blokady w naszym ciele negatywnie oddziałują na pracę organizmu, nie tylko na płaszczyźnie fizycznej - przyczyniając się do kontuzji (np. zwyrodnieniowe uszkodzenia łąkotki kolan, dyskopatia kręgosłupa) czy bólu pleców. Powodują też zaburzenie pracy narządów wewnętrznych i gorsze krążenie krwi i limfy, co blokuje oczyszczanie z toksyn. M.in. w ich wyniku powstają stany zapalne - miejscowe, i ogólnosystemowe. Te ostatnie, co wykazują badania, stoją za obniżeniem odporności i całym szeregiem zaburzeń zdrowia - od depresji po raka. Chroniczne napięcia przekładają się więc na zdrowie fizyczne i psychiczne.


Mają też wpływ na dostęp do życiowej energii.

„W zdrowym ciele, zdrowy duch” - ale w ciele przykurczonym i uwięzionym w zbroi napięć nasz duch, czyli poziom witalności i stan psychiczny, cierpią.

Dzięki pozbyciu się chronicznie utrzymującego napięcia odzyskujemy kontakt ze sobą możliwość czucia, zdolność do kontenerowania (zawierania w sobie) emocji.

I tak, dzięki rozmiękczeniu ciała poprzez właściwe ćwiczenia i nauce regulacji emocji, która często jest częścią bardziej złożonej pracy nad sobą w oparciu o metody psychologii - wychodzimy z zaklętej pętli blokad fizycznych, fizjologicznych, energetycznych, psychicznych. Odzyskujemy swoje ciało, ono odzyskuje swobodę, a my dostęp do energii życiowej i siebie.


O utknięciu i jego przyczynach piszę też tu:


Droga do zdrowia.

Wspomniane chroniczne napięcia przeważnie maja swoje źródło jeszcze w naszym dzieciństwie. I te wczesne doświadczenia wymagają naszej pracy - odkrycia, uświadomienia, zobaczenia dysfunkcyjnych wzorców, zaakceptowania tego, jaka jest nasza przeszłość, rozmontowania i oduczenia od tego, co nie działa, zrozumienia siebie, reedukacji, poznania nowych sposobów regulacji i radzenia sobie, komunikacji, tworzenia relacji, przećwiczenia ich i utrwalenia, nauki rozpoznawania i wytrzymywania emocji, tego czemu one służą i jak je regulować w sposób zdrowy, poznania swoich potrzeb i siebie w ogóle, na nowo.


Pierwszy krok to zauważyć, że to może być o mnie. Że to może być mój przypadek. Że może widzę w tych opisach jakiś kawałek siebie.


Wielu z nas boi się czuć. Bo wczesne doświadczenia nauczyły nas, że emocje mogą być zalewające i wszechogarniające. Tracimy wtedy grunt pod nogami i punkty odniesienia i jest to doświadczenie dość przerażające. Nie nauczono nas, jak emocje regulować.


Wielu z nas nauczono wcześnie w naszym życiu, że z emocjami i z czuciem jest coś nie tak. Nie należy przeżywać w sposób widoczny, bo to może wzbudzić złość i agresję ze strony otoczenia. Czy niechęć, odrzucenie, odsunięcie się osób, na których bliskości nam zależało i od których byliśmy zależni. Baliśmy się wtedy o własne przeżycie. Nie nauczono nas, że emocje są naturalne, potrzebne i niezbędne. I są naszym drogowskazem na drodze do dobrego życia.


Wielu z nas nauczyło się, że wyrażanie emocji mija się z celem, bo nie ma na to żadnej odpowiedzi. Nie nauczono nas rozpoznawać i nazywać swoich stanów emocjonalnych, ani ich akceptować. A z punktu widzenia przeżycia nauczyliśmy się, że jest to zbędna utrata mocy.


W dodatku wielu z nas we wczesnych okresach rozwoju było świadkami niszczącej siły ekspresji emocji - ekspresji nadmiarowej, nie adekwatnej, czy impulsywnej i w żaden sposób niekontrolowanej. Baliśmy się wtedy osób najbliższych i o osoby najbliższe. Nie nauczono nas, jak wyraża emocje z szacunkiem, troską i empatią do innych. Nie pokazano nam, że emocje i ich ekspresja mogą wspierać relacje. Pokazano nam, że im zagrażają.


Nauczyliśmy się więc blokować ekspresję i emocje wypierać z naszej świadomości. I tak od nich odcinać. Żeby to się „udało”, trzeba odciąć się również od odczuwania swojego ciała, bo to poprzez nie mamy kontakt z emocjami. Tak przestajemy zwracać uwagi na sygnały płynące z ciała. Utożsamiamy siebie jedynie z umysłem.


Wielu ludzi nauczyło się myśleć o swoim ciele, jako o maszynie i przedmiocie, który podlega umysłowi i służy wykonywaniu jego zadań i koncepcji. Najczęściej służącym zdobyciu substytutu bycia kochanym, bo bycia kochanym nie znamy.

Kiedy tracimy połączenie ze swoim ciałem i czuciem stajemy się podatni na sugestie otoczenia co do tego, co jest wartością w życiu i dokąd powinniśmy zmierzać. Stajemy się zewnątrzsterowni. Poświęcamy życie goniąc za celami, które nie dadzą nam ani szczęścia, ani spełnienia - bo nie są nasze.

W imię iluzji. Po to ciało ma być sprawne. Ma działać. Bez zarzutu, bez awarii, zawsze, na żądanie - niczym dobry niemiecki samochód;)


Utrzymywanie stanu odcięcia od emocji jest bardzo kosztowne energetycznie. Może to dawać skutki pod postacią ciągłego zmęczenia „bez powodu”. Co bardziej „dzielne” jednostki potrafią wyprzeć również to poczucie zmęczenia. Wtedy pojawiają się poważne choroby ciała. Emocje bowiem to energia, a nic w przyrodzie nie ginie. Jeśli blokujemy ich naturalny przepływ odciska się to piętnem i zostawia ślady w tkankach naszego ciała.


Idea „wróć do siebie” dobrze brzmi i nadaje się na podpis na Instagramie;) Ale w istocie realizacja tego dla bardzo wielu z nas może być trudna. Intuicja może podpowiadać, że to nic fajnego ;) W końcu tyle lat przed tym uciekamy...

Jednak tego wszystkiego, czego nauczyliśmy się źle, można się oduczyć i nauczyć inaczej. Wymaga to czasu i wysiłku, tak... ale do odzyskania mamy siebie i całe swoje życie, w kontakcie ze sobą, więc w autentyczności. Czucie przestaje być wtedy źródłem zagrożenia i problemów w relacjach. Staje się drogowskazem, siłą sprawcza, źródłem kreacji i żyznym gruntem, na którym relacje mogą się rozwijać.


W tym temacie zobacz też wpis o tym, co to znaczy być obecnym: https://www.zenroom.pl/post/obecność


Drugi krok to zacząć rozumieć swoją historię i doświadczenie. Zbudować narracje tam, gdzie tego zabrakło. Nazwać. Opisać słowami. Najpierw choćby przez przejrzenie się w opisach postów i rolek na stronie, czy tekstów na Blogu ZEN ROOM. Przez czytanie tekstów, książek o psychologii. Słuchanie o doświadczeniach innych.

Ale uwaga - to nie wystarczy!

Zwłaszcza - nie możemy się oprzeć na cudzych doświadczeniach. Możemy się jednak oprzeć na psychologii.


Trzeci krok - przepracowanie. Zmiana wzorców i schematów.

Przepracowanie to co innego niż wiedza - to umiejętność jej praktycznego zastosowania, wdrożenie w działaniu. A to wymaga odpowiedniego treningu.


Jednej osobie wystarczą tu psychologiczne warsztaty, czy praca na konsultacjach psychologicznych. Dla innych to może być wstęp do pracy psychoterapeutycznej. Można też od razu iść na psychoterapię.

(Jeśli nie wiesz, jaką i czym to się różni. Obserwuj stronę, będę o tym mówić. Możesz też umówić się na konsultacje, gdzie to wyjaśnię i pomogę zdecydować, jaka oferta wsparcia jest dla Ciebie najlepsza. Lub napisz do mnie.)


Chcąc wyjść z deficytów - a takim jest brak poczucia bezpieczeństwa i odcięcie od czucia, lub zaburzenie regulacji emocjonalnej korzystaj z bezpiecznych i sprawdzonych metod. i usług osób, które mają

1) wykształcenie psychologiczne/ psychoterapeutyczne

2) przeszły co najmniej 2-letnią psychoterapię w uznawanym przez Polskie Towarzystwo Psychologiczne nurcie, pod okiem certyfikowanego terapeuty

O tym dlaczego to istotne i na co jeszcze trzeba zwrócić uwagę piszę w dalszej części.


foto - źródło: Internet


Praca nad sobą.

Psychoterapia.

A więc, żeby wrócić do siebie potrzebujemy wykonać psychologiczną pracę nad i ze sobą. Przede wszystkim przez regularną pracę psychologiczną, czy na psychoterapii.


Według mojej wiedzy, opinii i doświadczenia najlepiej zdecydować się na psychoterapię w nurcie, który pracuje głębiej niż sprowadzanie człowieka do umysłu i zachowań. Czyli w nurcie innym niż popularne CBT, które skupia się na eliminacji objawów zamiast na przyczynach. Takim pogłębionych metod pracy należą nurty wywodzące się i czerpiące z psychoanalizy np. psychoterapia psychodynamiczna, i nurty które ją obejmują. Popularne są obecnie różne nurty nazywane "psychoterapia skoncentrowana na..." (emocjach, rozwiązaniach, mentalizacji i inne). Uważam je osobiście za dobre metody rozwijania warsztatu psychologicznego. Jednak to "skoncentrowanie na" mówi nam równocześnie o ograniczeniach tych metod. Ilekroć wybieram na czym się skoncentruje porządkuje pod to swoją wiedzę i uwagę, i pomijam resztę. Jeśli chcesz naprawdę poznać samego siebie i przepracować problemy gruntownie tak, by za chwilę nie trzeba było korzystać ze wsparcia z koncentracją na coś, co zostało pominięte, lepiej trzymać się metod pogłębionych.


Psychoterapia, która daje szansę na faktyczną zmianę powinna trwać co najmniej 2 lata, bo tyle według badań zajmuje naszemu mózgowi zmiana ścieżek neuronalnych. Często potrzeba nawet więcej czasu. Ale też pamiętaj - każde z takich doświadczeń pracy nad sobą jest cenne, zbliża nas do siebie i jest krokiem na drodze. A wiele też zależy od osoby i jej przypadku. Mamy tu pewne uogólnione wskazania, jednak w tej pracy nie ma prostych przepisów i wiele zależy od osoby. Począwszy od jej doświadczeń, charakteru, po faktyczną gotowość do zaangażowania w pracę, która często stawia wyzwania i może nie być łatwa.


Praca psychologiczna z odpowiednim psychologiem.

Praca psychologiczna/ psychoterapeutyczna powinna się zawsze odbywać pod okiem osób, które mają do tego odpowiednie przygotowanie psychologiczne. I przepracowane problemy własne.

Warto szukać wsparcia. Ale warto w tym też zadbać o swoje zasoby, w tym czas, energię i pieniądze. I skorzystać najpierw z pomocy certyfikowanego psychologa, który poprowadzi Cię dalej, odpowie na pytania, opracuje plan pracy i wesprze we wprowadzaniu zmian. Lub jeśli uzna, że to byłoby bardziej korzystne, a Ty będziesz mieć do tego gotowość skieruje do właściwego specjalisty. Na przykład do odpowiedniego certyfikowanego psychoterapeuty, który poddaje swoją pracę superwizji.

Psycholog to odpowiednik lekarza pierwszego kontaktu, czy internisty. Tylko do zdrowia psychicznego. Czasem okaże się, że jego wsparcie wystarczy i tu zostanie wdrożony program naprawczy. Czasem okaże się, że to za mało, potrzeba bardziej wnikliwej diagnozy i wsparcia odpowiedniego specjalisty. Nie jest to porównanie doskonałe, bo wszyscy wiedzą, że medycyna zachodnia często zawodzi, a tym bardziej sposób działania służby zdrowia ;) Ale na ten moment wystarczy.

Będę ten temat jeszcze wyjaśniać - śledź stronę ;)


Dobrze jest więc sprawdzać, jakie ktoś ma wykształcenie i doświadczenia zanim się zdecyduje mu zaufać. Zwłaszcza, że ofert rozwojowych i pomocowych różnego rodzaju samozwańczych coachów jest teraz bardzo wiele. Nie pomoże Ci znajoma z dobrymi chęciami, ale bez wiedzy i warsztatu. Samozwańczy "terapeuta" takiej, czy innej magicznej metody. Mogą Ci jednak zaszkodzić.

Bez odpowiedniego przygotowania osoby z którą pracujesz to, czego się nauczysz, to po prostu inna, czyjaś wersja przeżywania i jego strategie, które mogą być dysfunkcjonalne. Usłyszysz, że "u niej/niego to zadziałało". Być może. Ale to trochę za mało by skutecznie pomagać.


Takie wsparcie to zupełnie co innego, niż nauka kontaktu ze sobą i podstawowych zdrowych, funkcjonalnych, umiejętności rozpoznawania, nazywania, regulowania i ekspresji emocji, oraz tworzenia i bycia w relacjach. W oparciu o uniwersalne i sprawdzone (poprzez badania i wieloletnie studia) metody i strategie, oraz wiedzę. Bo tym zajmuje się psychologia.

I tej wiedzy nie zdobędziesz tak po prostu podróżując po świecie, czy uczestnicząc w warsztatach rozwojowych. Bowiem niektóre jej elementy przeczą temu, co podpowiada nam intuicja, czy tzw. "zdrowy rozsądek" lub co należy do powszechnej wiedzy ogólnej.

I nawet to, że ktoś sam przeszedł psychoterapię - choć to już trochę lepiej rokuje - nadal nie wystarczy i nie zastąpi 5-letnich studiów psychologicznych ;)


Z kolei optyka osób, która nie przepracowała swoich własnych doświadczeń i problemów zawsze będzie zniekształcać odbiór i obraz.

I choć wymóg przejścia psychoterapii własnej dotyczy formalnie tylko psychoterapeutów w moim odczuciu powinien dotyczyć też psychologów. Bo czym innym jest wiedzieć, a czym innym mieć swoje problemy przepracowane, mieć doświadczenie procesu i mieć umiejętności zaaplikowania wiedzy w praktyce.

Niestety z braku tego wymogu na psychologów też można trafić różnych. Niektórzy są tak zakopani w swoim własnym świecie i percepcji, że wiedza psychologiczna im nie przeszkadza ;)

To co serwują innym to zestaw własnych przekonań. Tak się niestety dzieje w przypadku osób, które nie miały okazji wyjść ze swoich wyuczonych, a niekoniecznie zdrowych, schematów. I które mają jakieś tam wyobrażenie o sobie, czasem wręcz idealny obraz wymagający potwierdzania z zewnątrz, ale nie mają samoświadomości i rozwiniętej umiejętności wglądu i refleksji. To narzędzia, które się rozwija na psychoterapii własnej.


Psychologia obejmuje wiedzę dotyczącą praktycznych umiejętności, których, jeśli ktoś nie nabył w sposób „naturalny” wzrastając w zdrowym i funkcjonalnym środowisku (na co szansę ma co najwyżej 50% z nas), trzeba się nauczyć i w tym celu poznać, zrozumieć, przećwiczyć w bezpiecznych warunkach. Proces terapeutyczny dodatkowo opiera się na stworzeniu doświadczenia bezpiecznej relacji dla drugiej osoby, z całkowitym nastawieniem na jej potrzeby, a z zawieszeniem własnych. Jest to tzw. doświadczenie korekcyjne. Nie da się go zastąpić samym "wiedzeniem".

Nie każda też osoba pracująco z innymi potrafi na czas konsultacji/ sesji wycofać swoje emocje i potrzeby, czy korzystać z nich jako z narzędzia w określonym celu wparcia drugiej osoby. Te umiejętności wymagają i konkretnej wiedzy kierunkowej, i treningu. I wewnętrznego uporządkowania, by osobiste problemy i doświadczenia nie zaburzały odbioru.


Dlatego dla własnego bezpieczeństwa i ochrony własnych zasobów pytaj zawsze o wykształcenie i przygotowanie osób, które oferuje Ci usługi związane z uzdrawianiem „wewnętrznym” i rozwojem.

Na początku sprawdź i wybierz. A potem zaufaj. Osobie i procesowi, który nie zawsze jest łatwy i może wywoływać też różne wątpliwości i negatywne emocje do osoby prowadzącej. Wszystko to bowiem należy wnosić na spotkaniach i z tą osobą omawiać. Zamiast np. szukać porad u innych w internecie ;) To ważna część procesu, którego nie należy przerywać bez wcześniejszego ustalenia i zaplanowania. I wyraźnego powodu.


foto - źródło: Internet


Pułapki samorozwoju.

Pracy psychologicznej nie zastąpi praca z energią, czy rozwój duchowy.

Nie wiesz, co robić w życiu? Brak Ci motywacji? Nie znasz swoich potrzeb? Czujesz się zagubiony? Masz trudność z podjęciem decyzji? Albo z realizacją celu? Nie masz poczucia wpływu na swoje życie? Pozwalasz innym decydować za siebie? Czujesz się bezradna? Ogarnia Cię zwątpienie? A może nie radzisz sobie z wybuchami złości? Czujesz się samotny? Masz problem z nawiązanym relacji? Boisz się powtórki złych doświadczeń w związkach? Ciągle kłócisz się z partnerem? Unikasz kłótni i zawsze uciekasz? Nie możesz się dogadać z innymi? Czujesz się nie słyszana? Nie widziana? Inni Cię przekraczają? A może sam masz problem ze stawianiem i szanowaniem granic? Czujesz się nie doceniony? Boisz się awansu? Nie wierzysz w siebie? Masz problem z poczuciem wartości? A może po prostu chcesz się rozwijać? Wszystko to są obszary do PRACY PSYCHOLOGICZNEJ.

Uzdrowienie zaczyna się od uzdrowienia świata wewnętrznego, czyli psychiki. Dzięki tej pracy uczysz się rozpoznawać i nazywać emocje i potrzeby. Komunikować. Tworzyć satysfakcjonujące relacje. Budować poczucie wartości i kompetencji. Określać swoje cele i opracować plany ich realizacji. I wiele więcej.


Nie rozwiążesz tych problemów treningami, warsztatami i konsultacjami z obszarów duchowości, czy pracy z energią. Bo nie temu one służą.


Duchowość i praca z energią.

Duchowość to sposób patrzenia na siebie, jako cześć większej całości i przeżywania na wyższym poziomie wrażliwości, wykraczającym poza jednostkową perspektywę.

Nie jest tożsama i absolutnie nie należy jej mylić z religią. Nie jest też żadnej religii przypisana na wyłączność. A wręcz zinstytucjonalizowane formy zazwyczaj z czasem tracą połączenie z jej żywym wymiarem.

Duchowość ma moc wspierającą w kryzysach i życiu codziennym. Co potwierdzając badania - pomaga m.in. w wychodzeniu z chorób, obniża ryzyko śmierci, przyspiesza rekonwalescencję i ma wpływ moderujący na stres.

Ale nie powinna ona służyć do leczenia, uzdrawiania, czy naprawiania problemów z poziomu psychologicznego. I nie może psychologii zastąpić.


Potrzeby Duchowe, często łączone, czy określane też jako transcendencja - podobnie jak potrzeby samorealizacji - to najwyższy poziom potrzeb ludzkich, według psychologii m.in piramida Maslowa. Aby ten poziom był aktywny zaspokojone na początku MUSZĄ zostać potrzeby niższego rzędu, takie jak potrzeby związane z przetrwaniem, podstawowym bezpieczeństwem, poczuciem wartości, czy przynależności. Jeśli te potrzeby nie są zaspokojone (np. z powodu nieprzepracowanych psychologicznie obciążeń rodzinnych) duchowość jest wtedy UŻYWANA, jako substytut do ich zaspokojenia. Na dłuższą metę ma to działanie destabilizujące dla jednostki i powiększa jej stan zagubienia.


Jeśli wychodzisz do rozwoju duchowego z poczucia braku i deficytów będziesz jedynie używać jej do łatania poczucia braku wartości, miłości własnej i poczucia bezpieczeństwa. Nie do samorealizacji.


Z kolei procesy energetyczne, ponieważ bywają mocnym doświadczeniem, potrzebują też często świadomego włączenia w struktury psychiczne, zrozumienia, wsparcia poprzez narracje. I odpowiedniego ujęcia. Co bywa bardzo rozwijające i wspierające zmiany na poziomie psychologicznym. Nie znaczy to, że każdy masaż, ceremonię, czy ustawienia trzeba koniecznie omówić. Czasem nie trzeba. Wszystko znów zależy od tego z którego poziomu wychodzi do tej pracy, jak z niej korzysta i jaką ma świadomość, że w świecie psychiki nie ma dróg na skróty.


Używanie technik duchowych i energetycznych zamiast psychologii, jako próby radzenia sobie z problemami natury psychologicznej to działania nieefektywne. A bywa i że szkodliwe.

W najlepszym wypadku utracisz tylko czas i pieniądze. W gorszym - narazić się na powtórzenie traumy i zostaniesz z większa ilością doświadczeń do uzdrowienia.


foto - źródło: Internet; ang.: obszary główne: duch, ciało, umysł; obszary wspólne od prawej: energia, podświadomość, emocje; w centrum: świadomość


Brak wiedzy psychologicznej i przygotowania trenerskiego prowadzących.

Dużym problemem jest tu też fakt, że osoby oferujące te usługi zazwyczaj nie mają przygotowania psychologicznego do pracy z tymi tematami. Jakie to przygotowanie i dlaczego jest ważne - omawiałam powyżej.


Dodatkowo tego typu aktywności (warsztaty samorozwojowe, rozmowy w kręgu i tp.) mogą aktywizować stare zranienia i rany. Zwłaszcza, jeśli nie są przygotowane z tą świadomością i wiedzą. Prowadzący nie mają pojęcia i nie biorą odpowiedzialności za to, na ile głęboko dana osoba wchodzi w swojej pracy. Często też zachęcają wręcz do takiego zagłębienia (w siebie) nie mając strategii i umiejętności prowadzenia tej pracy. W efekcie aktywizowane i wzbudzane są w uczestnikach trudne tematy, wspomnienia doświadczeń, mocne emocje, a nawet aktywizowane traumy, a nie dostają oni właściwego wsparcia w momencie ich wzbudzenia.

Czasem wręcz uczestnicy spotkają się z reakcją retraumatyzująco, powtarzającą negatywne doświadczenia. I wychodzą z tej pracy z nowymi obciążeniami, z czego nawet mogą sobie nie zdawać sprawy. Co jednak będzie miało wpływ na ich dalsze funkcjonowanie. I pogłębi stan zagubienia, z którego próba wyjścia była pierwotną motywacją do wzięcia udziału w takim wydarzeniu. Nie jest to niestety zjawisko rzadkie.


Osoby oferujące warsztaty duchowe, czy energetyczne przeważnie nie mają też przygotowania do pracy z grupami, od strony psychologicznej i trenerskiej. Nie istnieje bowiem żadna forma regulacji ich pracy i uprawnień. A procesy w grupach, w których ludzie się otwierają i ujawniają mogą się łatwo wymknąć spod kontroli. Czy raczej powinny podlegać kontroli i zarządzaniu ze strony prowadzącego wyposażonego w wiedzę i narzędzia do pracy z tym - a zupełnie nie są. Jest to wręcz niebezpieczne.


foto - źródło: Internet


Integralność i uczciwość prowadzącego, oprócz wiedzy, treningu i umiejętności.

Kolejny problem, jaki pojawia się gdy mówimy o pracy wewnętrznej, którą ktoś prowadzi jest fakt, że nie wszyscy mają czyste intencje. Jednostki poszukujące uzdrowienia poprzez metody alternatywne, zamiast skorzystać z psychologicznego wsparcia, są podatne na wpływy i manipulacje. Mają ograniczony dostęp do swoich potrzeb i emocji, samoświadomość, umiejętność stawiania i obrony granic. Takie osoby są łatwym łupem dla ludzi, którzy chcą innych poddać swojej kontroli dla własnych korzyści.


Wtedy nowy guru, czy przewodnik i jego grupa (która może mieć, nie tak łatwe do wychwycenia, cechy kultu) zaczyna zastępować rodzinę, przyjaciół i inne osoby, które były dla zagubionej jednostki źródłem orientacji, celów i rozumienia siebie. I jedna dysfunkcja zastępuje drugą, Tak często się kończy szukanie przewodnika, w tym przewodnika duchowego.


O tym, jak samemu wyznaczać swoje kierunki pracy, dążenia i cele - co jest przeciwieństwem zewnątrzsterowności, czyli bycia sterowanym przez innych - piszę przy okazji tematu postanowień noworocznych. Sprawdź: https://www.zenroom.pl/post/postanowienia-noworoczne-po-co-je-pisać-i-jak-je-pisać


Każdy nauczyciel powinien znać swoje miejsce i przestrzegać etycznych zasad związanych z nauczaniem. Nawet jeśli jest nauczycielem duchowym. Bywa z tym jednak nie najlepiej.

Przy okazji kodeks etyczny obowiązuje też psychologów i psychoterapeutów. wyznacza m.in. ramy kontaktów, czy zasady wynagradzania. Nie ma niestety na razie organu, który nadzorowałby przestrzeganie tych kodeksów. Dlatego i tu zdarzają się naruszenia.


Dlatego uczulam, na ścieżce samorozwoju i powrotu do siebie - nie ma dróg na skróty, łatwych, bezbolesnych i szybkich rozwiązań. Nie ma metod niezawodnych i zawsze działających. Nie ma 100% gwarancji osiągniecia w pełni przewidywalnych i określonych rezultatów. Wiele zależy od metody, jej dopasowania do problemu, od osoby prowadzącej i od osoby korzystającej.

Jeśli ktoś Ci obiecuje coś innego, zwłaszcza "szybko, łatwo i przyjemnie" - nie jest uczciwy i/lub nie ma pojęcia o czym mówi, bo sam nie wykonał swojej pracy. Rozwój powinien prowadzić do przejmowania coraz większej kontroli i odpowiedzialności (!) za siebie i swoje życie. Nie jest to proces łatwy i wiele wzbudza oporów.

Jeśli jednak pozwolisz, by ktoś brzemię ponoszenia odpowiedzialności za siebie z Ciebie zdjął to zapłacisz za to pewną cenę. I może to być cena własnej autonomii, kontaktu ze sobą, a czasem i zdrowia psychicznego. Może to być też duża utrata finansów, czy lat życia i energii. Na realizowanie cudzych iluzji i pobożnych życzeń.


Z tego powodu metody samorozwojowe, duchowe, czy energetyczne to NIE SĄ właściwe metody do pracy nad tematami psychologicznymi, wspominanymi powyżej. Przynajmniej jako metody samodzielne. Możesz z nich korzystać równolegle do pracy psychologicznej/psychoterapeutycznej (z umiarem! i informując o tym osobę, z którą pracujesz), lub kiedy już przejdziesz swoją psychoterapię, czy odpowiednio wnikliwy trening psychologiczny.

Ale i wtedy warto uważać na to, kto dostarcza takich usług. I zachować pewien dystans.


Z właściwym przewodnictwem, odpowiedzialnych i przygotowanych do pracy psychologicznej i grupowej osób, w odpowiednim momencie, wychodząc do tych metod z motywacji dalszego rozwoju, a nie uzdrawiania, czy naprawiania siebie możesz na nich skorzystać DODATKOWO. I niektóre z tych form bywają pomocne.


Jeśli jednak nie czujesz się zbyt pewny siebie i swojej percepcji, nie masz zaufania do siebie i swojego odbioru świata, będziesz bardziej podatny na sugestie. I mniej odporny na wykorzystanie, bo zagrają dysfunkcjonalne wzorce z przeszłości.

Możesz zacząć nadmiernie wierzyć w nauki osób, które mieszają wiedzę z własnymi pomysłami. Które zbyt polegają na uniwersalności własnego doświadczenia. Które bazują na swoich prywatnych przekonaniach, wypełniają luki w wiedzy uproszczeniami niezgodnymi z rzeczywistością, a może nawet mają niezbyt czyste intencje. W świecie pełnym ofert rozwojowych zachowaj ostrożność i rozsądek.


Do tego będę jeszcze wracać w innych wpisach, bo niestety mało jest świadomości w tym temacie. A ilość cieszących oko ofert "uzdrawiania" rośnie w tempie wykładniczym. Piękni ludzie i piękne miejsca niekoniecznie dostarczają samych pięknych doświadczeń ;) Korzystanie z takich ofert ma czasem bardzo negatywne skutki.


foto - źródło: Internet; ang.: "Medytuję, ćwiczę jogę, spiewam mantry. I nadal mam ochotę kogoś trzasnąć"


Powrót do ciała przez ruch. Ale czy każdy?

Równolegle z psychologiczną pracą nad sobą bardzo pomocna jest praca z ciałem. Nie tylko dlatego, że sam ruch jest konieczny dla zdrowia i powoduje wydzielanie się endorfin (hormony szczęścia).

Pewne formy pracy pomagają regulować emocje i układ nerwowy, zmieniać wzorce czuciowe, regulują gospodarkę hormonalną i wspierają w łagodnym i stopniowym odzyskiwaniu kontaktu z czuciem.


Dlatego drugim bardzo ważnym elementem wspierającym w powrocie do siebie jest praca z ciałem. Taka, w której jest czas i przestrzeń na samoobserwację. Rozwijająca świadomość i kontakt ze sobą. Połączona z odczuwaniem ciała, szacunkiem do niego, jego mądrości i jego akceptacją.

Co nie znaczy, że nie obejmująca stawiania sobie wyzwań. Ale oznacza, że powinien to być ruch o umiarkowanym natężeniu, połączony z naturalnym, swobodnie płynącym oddechem. Czyli z odblokowanym oddechem, bo zazwyczaj od tego zaczyna się praca, by dla oddechu stworzyć właściwą przestrzeń w ciele i pozwolić sobie na niego w umyśle. Ale uwaga - naturalnego oddechu nie odblokuje forsowanie go, czy sztuczne sterowanie nim za pomocą umysłu. Tu nie chodzi o "przejęcie kontroli nad oddechem".


W ten sposób oswajamy się ze swoim ciałem, uczymy go, poznajemy. I oswajamy się z jego odczuwaniem fizycznym - z tym, że ciało mamy! Odbudowujemy poczucie bezpieczeństwa w byciu obecnym. Bo tu jest początek odcięcia.

Uczymy się też rozpoznawać różne fizyczne wrażenia i stany. By móc potem dostrzec zależności między nimi, a tym co wokół nas i wewnątrz nas (np. z emocjami).


Niestety ruch i oddech często są używane po to, by od czucia uciec i/lub wiążą się z przedmiotowym podejściem do ciała. Dlatego tak wielu ludzi pociąga „katowanie się” sportem. Jest to jedna z form znieczulania. Przy okazji daje fałszywe poczucie kontroli. Wtedy nie ma znaczenia czy użyjesz do tego crossfitu, trenowania do triathlonu, metody Wima Hofa, czy ashtanga jogi. Na końcu wszystko co poczujesz to ekstremalne pobudzenie i/lub wielkie fizyczne zmęczenie i „dzięki temu” nie będzie tam miejsca na nic więcej. Nie tędy droga.

Oczywiście nadal możesz robić co chcesz, dla zabawy, sprawdzenia się czy dla przyjemności ;) Nie chodzi mi o to, żeby z tych form w pełni zrezygnować. Choć niektóre z nich są dość szkodliwe, prowadzą do kontuzji i przeciążeń.

Ważne jest też podejście do aktywności fizycznej i ciała. Zawsze, gdy nasz umysł przejmuje władzę nad ciałem i za jego pomocą realizuje swoje cele (np. podbudowanie słabego poczucia wartości, prowadzące do potrzeby wykazywania się i porównywania, ścigania z innymi) robi się niebezpiecznie. Bo sygnały ostrzegawcze mogą być ignorowane. Do czasu, aż doznamy uszczerbku na zdrowiu. Dlatego sport wyczynowy to jednak nie zdrowie ;)


Jeśli chcesz wejść ze sobą w kontakt i oswoić się z czuciem ciała, a poprzez to siebie, swoich emocji, potrzeb i całej gamy doznań to wspierać Cię będą w tym łagodne formy ruchu, bazujące na odpowiednim podejściu do człowieka i ruchu. Formy, w których ważnym elementem jest samopoznanie poprzez samoobserwację. A to wymaga odpowiednich warunków, tempa i skupienia. Formy, które mają na celu rozwój, ale z zachowaniem szacunku do siebie i uważności. Które respektują zarówno nasze możliwości, jak i ograniczenia. Które są osadzone w tym, co jest, a nie w pomysłach umysłu na temat tego co być powinno.


Takie formy to oczywiście:

Hatha joga w klasycznym podejściu, czyli najlepiej w oparciu o metodę Iyengara :) Popularność jogi wzięła się z jej uniwersalności. I z tego, że bardzo dobrze pomaga ona równoważyć i korygować zakłócenia wynikające z ludzkiej natury i kultury.

Wspierająca jest jednak klasyczna forma jogi, która integruje w sobie całą mądrość i złożoność metody. Nie jakieś wariacje na temat jogi, które wybierają z niej co bardziej nadające się do popisów kawałki, czyli np. stworzonne na zachodzie "metody" polegające tylko na ćwiczeniach dynamicznych vinjas i to najlepiej z elementami akrobatyki. Takich ofert jest dużo i nawet cały nurt, rozwinięty w USA, czyli tzw. ashtanga joga, czy bardziej trafnie power joga jak ją początkowo nazywano. Ta praktyka być może jest o mocy (power)... takiej bardziej mocy w zachodnim ujęciu - mocy forsującego umysłu, mocy z ego i porównań z innymi, czy siły fizycznej utożsamianej z masą mięśniową. Ale nie ma tam czasu, miejsca i odpowiedniego podejścia, by naprawdę wejść w kontakt ze sobą. Bo też nie to ta "metoda" miała wspierać w zamyśle.


Słowa joga oznacza scalać, łączyć… Ciało z oddechem, oddech z czuciem, czucie z umysłem/ jaźnią/ ja. I człowieka z samym sobą, Ziemią i Wszechświatem. Dlatego jest to najlepsza metoda, gdy chcemy wrócić do siebie.


Więcej o metodzie możesz przeczytać tu:

Poza klasyczną jogą również dobre i pomocne mogą być praktyki tańca intuicyjnego w różnych formach, praktyka ruchu autentycznego, medytacje dynamiczne, pływanie, tai chi, czy niektóre klasyczne Wschodnie Sztuki Walki. Wiele oczywiście zależy od sposobu prowadzenia. Bo i w tych formach niektórzy szukają "odlotów".


Są też pewne terapeutyczne sposoby wykorzystania ruchu. Które mogą być w procesie uzdrawiania pomocne, takie jak m.in. ćwiczenia Lowena, terapia tańcem, TRE, ćwiczenia regulujące układ nerwowy. Znów - nie należy jednak traktować ich jako czegoś, co może zastąpić pracę psychologiczną, czy psychoterapeutyczną. A tak czasem są przedstawiane... I choć bardzo te metody cenię nie traktowałabym też ich absolutnie, jako coś, co może zastąpić łagodne, systematyczne ćwiczenia, które mają też ważny dla zdrowia (również psychicznego) wymiar czysto fizyczny. Są to świetne metody wspierające.



Co jeszcze? Praca z oddechem, medytacja i inne metody alternatywne.

"Teoria poliwagalna pomogła nam [...] zrozumieć i wyjaśnić, dlaczego różne i niekonwencjonalne techniki tak dobrze działają razem. Pozwoliła połączyć metody odgórne (aktywowania zaangażowania społecznego) z oddolnymi (wyciszanie fizycznych napięć w ciele). Staliśmy się bardziej otwarci na zalety innych - starych i niefarmakologicznych technik leczenia, od dawna praktykowanych w medycynach innych niż zachodnia; od ćwiczeń oddechowych (pranajama) i śpiewnych intonacji, po sztuki walki, takie jak qigong, grę na bębnach, chóralne pieśni i tańce w kręgu. Wszystkie one polegają na interpersonalnych rytmach czucia ciała oraz porozumiewania się głosem i mimiką. To pomaga ludziom wyjść ze stanu „walcz lub uciekaj”, przeorganizować postrzegane zagrożenia i poprawić zdolność do utrzymywania relacji.”

Bessel van der Kolk - psychiatra amerykański, autor i edukator specjalizujący się w temacie traumy. Fragment z wybitnej książki, którą bardzo polecam, pod tytułem „Strach ucieleśniony”. Książka bardzo na temat wracania do czucia i ciała.


Teoria poliwagalna to stosunkowo nowe odkrycie w neuropsychologii, do którego coraz częściej odwołują się specjaliści w obszarze zdrowia psychicznego. Wiele wnosi do rozumienia działania układu nerwowego. Warto jednak zauważyć, że większość technik z których korzysta w pracy z ciałem, które pomagają w regulacji układu nerwowego i powrocie do stanu bezpiecznego to techniki znane i stosowane w podejściach holistycznych takich, jak joga.

Nie jestem jednak przekonana do popularnego obecnie podejścia, by opierać się w leczeniu jedynie na teorii poliwagalnej i jej technikach. Ale jestem bardzo za tym by tych technik używać wspomagająco. I w wersjach tradycyjnych, które są mi bardzo bliskie (ćwiczenia relaksacji, koncentracji, medytacji, regulacja ruchem, praca z głosem). I w wersjach bardziej nowoczesnych, jeśli jest taka możliwość.

Jednocześnie nie zapominając o tym, o czym już pisałam, że przepracowanie swoich obciążeń w sposób świadomy, poprzez terapię rozmową jest niezastąpione. Bo oczywiście różne techniki regulacji układu nerwowego są pomocne, ale nic nie zastąpi wsparcia, jakie daje zrozumienie samego siebie. Posiadanie spójnej i rozbudowanej narracji (bez luk, spowodowanych trudnymi przeżyciami) to podstawa zdrowia psychicznego. Podejście narracyjne również dynamicznie się rozwija i będziemy na pewno jeszcze o nim słyszeć od specjalistów. Tymczasem pragnę po prostu zwrócić uwagę, że praca z psychologiem/ psychoterapeutą ma również tę właśnie funkcje - nazywania, opisywania, ujmowania w słowa i budowania narracji. Jest to bardzo ważna funkcja i "terapia słowem/rozmową" jest tu niezastąpiona.

Praca psychologiczna pozwala też na dotarcie do widzenia rzeczywistości taką, jaką jest dzięki stopniowemu usunięciu kolejnych warstw doświadczeń (i mechanizmów obronnych psychiki), które nasz odbiór mogą zaburzać. Dzięki temu nie musimy ciągle zadawać sobie pytania „czy moje widzenie ma oparcie w rzeczywistości?”. Możemy nabrać większego zaufania do swojej percepcji i siebie. A poczucie, że mogę sobie zaufać to jeden z kluczy do zakotwiczenia w ciele i budowania poczucia bezpieczeństwa.

Jednocześnie popularność tej teorii mnie cieszy, bo dzięki temu wraca do szerszej świadomości znaczenie ciała i pracy z ciałem w powrocie, czy dbaniu o zdrowie. I jak widać nawet alternatywne metody pracy odzyskują dzięki temu szacunek wśród mniej elastycznych specjalistów. Psychosomatyka i fakt, że ciało, umysł i emocje (psychika) są stale i nierozerwalnie połączone zaczynają być traktowane poważnie. A to bardzo wzgardzone pole od czasu rozwoju medycyny nowożytnej i nauki zachodniej. Jeśli kogoś ma przekonać do tego dopiero opis funkcji poszczególnych nerwów - to dobrze, że ktoś się tego podjął. Praktyków przekonywać nie trzeba, bo pracujemy z tym od lat w oparciu o metody znane od ich kilku tysięcy ;)

Sama przetestowałam wiele alternatywnych metod pracy i często Wam polecam. Wiele z nich włączam do pracy na sesjach (praca z oddechem, z głosem, regulująca z ciałem), czy na warsztatach (różne formy tańca intuicyjnego, medytacje dynamiczne, elementy terapii tańcem).


Podsumowując praca nad sobą i zmianą według mnie powinna się toczyć równolegle na poziomie mentalnym umysłu i na poziomie ciała poprzez różne formy ruchu. I te formy, które łączą ruch z emocjami i umysłem (praca z oddechem, głosem, i wszelkie alternatywne metody samorozwojowe). Jeśli chcemy trwałej i realnej zmiany w sobie i swoim życiu warto zaangażować się w obie drogi, bo ograniczenie do jednej z nich będzie zawsze mniej skuteczne. A czasem niewystarczające.

Ponieważ joga zawiera w sobie więcej niż ćwiczenia fizyczne regulujące układ nerwowy, bo obejmuje też ćwiczenia oddechowe, czasem pracę z głosem i zawsze jakieś elementy ćwiczeń relaksacji/ koncentracji/ medytacji dlatego dla mnie jest ona pierwszym wyborem, jeśli chodzi o metody pracy z ciałem wspierające powrót do czucia.


Te ostatnie wspomniane ćwiczenia pracy z umysłem są to ćwiczenia bardzo podobne do mindfulness. Różnica jest taka, że są to techniki znane od kilku tysięcy lat i nie opatentowane na zachodzie, jako coś co gość z USA sam wymyślił;) Twórca mindfulness zainwestował w to, by zbadać i w ten sposób naukowo potwierdzić działanie swoich metod. Przy okazji trochę próbując je przeciwstawić tymże znanym i powszechnie dostępnym technikom. Jest to też forma manipulacji, często niestety obecnie używanej, kiedy ktoś chce zarobić na czymś czym się zajmuje. Mówiąc najogólniej - tak mindfulness jest pomocny. I nie, nie różni się wiele od innych technik medytacji, w tym technik znanych z jogi. Główna róznica jest w celu, w jakim się te cwiczenia wykonuje. Celem mindfulness jest poprawa dobrostanu psychicznego. Celem innych technik medytacyjnych jest wyjście z jednostkowych ograniczeń, cierpienia wynikającego z ludzkich uwarunkować i doświadczenie jedności z Wszechswiatem i wszytskimi istotami żywymi... Techniki pracy z umysłem są jednak bardzo podobne. Zwłaszcza na etapie dla początkujących - etapie poza który zasadnicza większość ludzi nie wyjdzie.

Jeśli chodzi o to, jak takie ćwiczenia wyglądają i jaka jest ich skuteczność trochę tu zależy od wiedzy i prowadzenia, jak zawsze. Ale istnieje bardzo wiele badań potwierdzających korzystny wpływ medytacji (nie mindfulnessowej) na zdrowie psychiczne. Podobnie jak pewnych technik relaksacyjnych.


Ponieważ nie każdego uda mi się do jogi namówić i przekonać (mimo moich usilnych prób;) warto więc zaznaczyć, że tak, wyżej wymienione techniki są pomocne i warto z nich korzystać, nawet w niejogowym wydaniu ;)


foto - źródło: Internet; ang.: "Gdybyś był/a w swoim ciele, już był/a byś w domu."


Na zdrowie.

Dzięki samopoznaniu i ćwiczeniu obecności w ciele uczymy się znów czuć. Małymi krokami, poprzez praktykę, odbudowujemy poczucie bezpieczeństwa i zaufanie do siebie. Zakotwiczamy emocje w ciele. A to nas stabilizuje. W ten sposób wracamy do domu, a może czasem budujemy dla siebie dom, jakiego wcześniej nie zaznaliśmy.


Fragmenty powyższego tekstu były publikowane w postach i rolkach na Instagramie i na Facebooku w 2023 roku.


ZEN ROOM Magda Vesna Majewska



Od czasu do czasu organizuję warsztaty, które bazują na jodze, tańcu i ruchu autentycznym oraz psychologii. Jeśli interesuje Cię ten temat polub/obserwuj ➝ ZEN ROOM na Instagramie i/lub na Facebooku💃🏻🕺🏼🍀🧘🏼‍♀️🧘🏼‍♂️ Linki w stopce. I zaglądaj na Bloga :)




 
 
 

Comments


© 2023 design, photos and copyright by Magdalena Majewska ZEN ROOM. All rights reserved. Warszawa 2023 | Warsaw 2023

  • Facebook Classic
  • youtube
  • Instagram
bottom of page