foto - źródło: Internet
Kochani, tak się złożyło, że te wakacje były dla mnie czasem intensywnej nauki na polu doświadczeń osobistych - stąd mniejsza moja aktywność na stronie. Obiecuję, że jak wrócę do pełnej równowagi strona się znów ożywi:) Tymczasem w skrócie dziele się jedną z tych rzeczy, która się dla mnie poprzez te doświadczenia rozjaśniła.
Całym sercem jestem za równością płci - za wzajemnym szacunkiem POMIMO RÓŻNIC wynikających z natury tak biologicznej, jak psychicznej, emocjonalnej etc. Uznanie, że takie same równa się równe nie wymaga żadnego wysiłku. Rzecz w tym, że różne też może być RÓWNO WARTE, równowartościowe (np. nie różnicujemy wartości ludzi ze względu na kolor ich oczu – czemu więc chcemy to robić ze względu na rasę, czy płeć?). Taki jest sens walki o równość płci. Walki, która wciąż ma miejsce, bo żyjemy w bardzo wciąż patriarchalnym społeczeństwie, a jest ono formą społeczną, w którą wpisany jest brak równowagi i krzywda. Być może kiedyś, u zarania tego systemu intencje były dobre, lecz wraz z upływem czasu idee te się wypaczyły i ich realizacja poszła w stronę opresji i negowania siły kobiet. A to z kolei jest przyczyną obecnego cierpienia obu płci i trudności we wzajemnych relacjach. Żyjemy w czasach, w których archetypy roli kobiecej i męskiej mocno się pogubiły. W dużym stopniu poprzez lata ich wypaczania i nieprawidłowego rozumienia. By odnaleźć się w czasach zmienności i przepływu, w czasach bardzo głębokich społecznych i ekonomicznych przemian potrzeba trochę pracy, by na nowo takie pojęcia jak męskość i kobiecość sformułować i zrozumieć. Jak i to, jak te pojęcia i energie powinny funkcjonować w naszym życiu. Równowaga, pokój, miłość, dobre prosperowanie jest wtedy, gdy energie są w równowadze - tak jak na chińskim symbolu Yin i Yang. By równowagę odzyskać potrzebujemy lepiej zrozumieć:
- jaka jest i jak się przejawia energia męska i żeńska
- jakie relacje w nas samych i między nami są korzystne i wspierające dla obu tych energii
- jak można z nich korzystać w życiu
- zrozumieć również to, że każda kobieta i każdy mężczyzna może te energie mieć w nieco innych proporcjach - mężczyzna nadal jest mężczyzną, nawet jeśli ma w sobie więcej energii żeńskiej niż inni mężczyźni i podobną proporcje, jak męskie kobiety, a kobieta nadal jest kobietą, nawet jeśli ma więcej energii męskiej niż inne kobiety i podobną proporcję co bardziej kobiecy mężczyźni; dla naszego osobistego zdrowia ważne jest zrozumienie jakim typem konfiguracji jesteśmy my sami, jak siebie w związku z tym uszanować, jak o siebie dbać, co jest nam potrzebne i czego w związku z tym potrzebujemy od innych
- oraz że obie te jakości – choć różne – są tak samo wartościowe i bardzo potrzebne do życia
Zachęcam Was więc do refleksji nad tą kwestią, w kontekście zrozumienia samej/samego siebie. Dla mnie była to długa droga. I jak Bóg i Bogini, oraz czas pozwolą podzielę się z Wami wiedzą z tego obszaru szerzej - za jakiś czas ;) Tymczasem skrótowo:
Na zdjęciu:
na górze – zdrowa energia męska i kobieca
po lewej – energia męska: analityczna, konkurująca (nastawiona na współzawodnictwo – uwaga! Współzawodnictwo może być zdrowe i wtedy prowadzi do rozwoju!), zindywidualizowana, czy zorientowana na pojedyncze kwestie, racjonalna, cechująca się determinacją (stąd większa siła, zdecydowanie, też w działaniu), linearna i logiczna (w rozumieniu logiki zachodniej, klasycznej, czyli mającej źródło w logice arystotelejskiej – bynajmniej nie jest to jedyny system logiczny znany na świecie), obiektywna, asertywna, zorientowana na cel
Energia męska może zmierzać w kierunku swojej niezdrowej formy, którą cechuje brak szacunku do innej energii, czyli żeńskiej – poprzez negowanie jej wartości, prawa do równego traktowania, uznania, nadawanie jej statusu gorszej, używania pojęć związanych z kobiecością do poniżania, lub kojarzenia jej z określeniami negatywnymi (żeńskie tu = gorsze, w kulturze umacnia się to m.in. poprzez takie sformułowania, jak „nie bądź baba”). A co za tym idzie do dominacji i zniewalania, czy podporządkowywania sobie jej. Kiedy dowartościowanie i zrozumienie potrzeby zachowywania i celebrowania pierwiastka żeńskiego w sobie się gubi energia ta staje się toksyczna. Wtedy ciąży w kierunku egoizmu, nastawienia jedynie na zaspokojenie własnych potrzeb, zorientowania na własny komfort i przyjemność, braku uważności i wrażliwości na innych i ich potrzeby. Zmierza do przemocy (prze-mocy, czyli nadmiernego użycia swojej mocy), użycia siły fizycznej, zastraszania, zniewalania – bo dąży do opanowywania całości, podporządkowywania sobie innych i świata. Stąd skłonność do wykorzystywania innych, czy np. traktowania innych (w tym Ziemi) jedynie jako źródeł dostarczających zasoby, bez zwracania uwagi na zrównoważenie, czyli fakt, że żadne źródło nie jest niewyczerpalne, a wszelka wymiana winna się opierać na odpowiednio zbalansowanej wzajemności. Męska energia z natury związana jest z dawaniem – lecz gdy dajemy innym za dużo lub/ i nie to, czego od nas potrzebują odbieramy im wolność np. sami nadajemy innym tożsamość i wyznaczamy role odbierając prawo do samostanowienia - taką wersje wypaczonego dawania widać dobrze w niezdrowych relacjach dzieci z matką, w relacjach damsko-męskich wciąż jest to mniej mniej uwidocznione, mniej opisane w literaturze tak naukowej, jak i wszelakiej, a więc trudniejsze do wychwycenia dla niewprawnego oka. Toksyczna męskość ciąży też w kierunku władzy, skupia się na prestiżu i własnym ego – na budowaniu i podtrzymywaniu własnej pozycji, jako osoby PONAD innymi. Niegdyś wiedziano i rozumiano, że król/ przywódca/ lider to nie tylko źródło władzy, ale i ochrony/opieki. Były to dwie strony tego samego. Z większą władzą wiązała się większa odpowiedzialność, a co za tym idzie większa wrażliwość na potrzeby wszystkich. To jedna z mądrości utraconych. W wersji wyjałowionej zaczyna liczyć się tylko to, czy inni uznają moją pozycję i moje definicje (w tym autodefinicje - czyli moje ego), a to z kolei zaczęto budować na wartościach pozornych takich jak atrybuty zewnętrzne (np. pieniądze i uroda). Idąc w stronę powierzchowności i pozerstwa tracimy rację do bycia wyróżnionym pozytywnie, stąd tym bardziej zajadła walka o nią i jej utwierdzenie.
Ego ogólnie w swej naturze jest bliższe męskiej energii wiąże się bowiem z definiowaniem, dookreślaniem. Energia męska jest bardziej stała, stateczna, lubi więc definiować, ustalać (u-stalać – od stałości). Stąd częściej u mężczyzn i bardziej męskich kobiet możemy obserwować skłonność do jego wybujałych form – nadmiernych, aroganckich, zawłaszczających, narzucających. Z drugiej strony stąd tak trudno zrozumieć kobietę ;) W jej naturę wpisane jest pewne niedookreślenie, zmienność, podatność w tym podatność na wpływy. W swojej nadmiernej formie może przejawiać się ona poprzez niestałość, sprzeczność, czy humorzastość. Pamiętajmy więc, że ego samo w sobie jest formą zdrową i potrzebną do życia na Ziemi. Zbyt słabe i niedojrzałe (idące w kierunku braku ego) w funkcjonowaniu jest źródłem problemów i emocjonalnego braku równowagi. Ale też nie przypisujmy ego nadmiernej wagi, nie przywiązujmy się do niego, jako do źródła bezpieczeństwa i pamiętajmy, że ego, jako zbiór naszych autodefinicji, też może i powinno się zmieniać z upływem czasu, czy pod wpływem doświadczeń i relacji.
po prawej – energia żeńska: intuicyjna, nastawiona na współpracę, wielozadaniowa, czy zorientowana na szeroko rozumiane relacje (między rzeczami, pojęciami, na łączenie, oddziaływanie wzajemne), emocjonalna, cechująca się pasją (stąd większa skłonność do wybuchowości), kreatywna, empatyczna, ale zarazem bardziej subiektywna, receptywna, otwarta na przepływ (stąd większa chaotyczność)
Energia żeńska może zmierzać w kierunku swojej niezdrowej formy, która w obecnych czasach przybiera formę lęku wobec innej formy energii, czyli męskiej, co wynika z historii relacji między energiami, a więc z wielu lat opresji i krzywdzenia kobiet. Zmierza więc do skłonności do negowania wartości energii męskiej, walki z nią, agresywności (agresja zawsze wynika z lęku), czy utożsamiania męskiej energii w ogóle z jej toksyczną wersją i etykietowania, jako złej z natury. Kiedy dowartościowanie i zrozumienie potrzeby zachowywania i celebrowania pierwiastka męskiego w sobie się gubi energia ta staje się toksyczna. Wtedy ciąży w kierunku całkowitej zależności, odmawiania sobie siły, a co za tym idzie odpowiedzialności! (nie mam siły, nie mam wpływu, a więc to nie moja wina, co się dzieje), ma skłonność do wchodzenia w rolę ofiary i kontrolowania otoczenia poprzez manipulacje (zakulisowo). Prowadzi też do usprawiedliwiania nieuczciwości i pazerności/ zachłanności, czyli żerowania na kimś. Kobieca energia z natury związana bardziej z braniem może stawać się bierna – i jak samo to określenie wskazuje nastawiona JEDYNIE na branie – znów z pominięciem kwestii, że wymiana energii w jakiejkolwiek formie (w tym dóbr materialnych na niematerialne) winna się odbywać w sposób zrównoważony. Równoważenie nie musi następować w tej samej walucie (nie: daje to samo, co otrzymałam), ani nie musi następować od razu – są momenty, gdy z jakiś powodów następuje zakłócenie jej, bo ktoś potrzebuje więcej, a mniej może dać (np. w przyjaźni), ale musi następować. Zdrowe branie to RECEPTYWNOŚĆ – jedna z najważniejszych kobiecych jakości. Czyli zdolność do przyjmowania, odbierania bardzo różnych jakości ze świata. Otaczania ich uwagą i akceptacją. I przepuszczania przez siebie z miłością.
Toksyczna wersja kobiecości przedstawia siebie jako pozbawioną mocy i obwinia o wszystko otoczenie, celebruje swoje poczucie skrzywdzenia, czasem na siłę wpychając partnerów/ partnerki interakcji w rolę oprawcy – zamiast rozpoznać swój udział w swoich problemach i tym samym stanąć w swojej mocy. Lub idzie w kierunku pychy – ja tylko daję, bo ja sama jestem tak pełna i doskonała, że nic od nikogo nie potrzebuję. Nadmierne poświęcanie się, rola „matki-Polki”, „matki Teresy” jest też formą wpędzania innych w zależność od siebie poprzez ich obwinienie. To też forma pozbawiania innych wolności i prawa do samostanowienia (opisują to takie twierdzenia: "nie możesz mnie zostawić, bo żyć bez ciebie nie mogę/ nie przeżyję bez ciebie/ nie poradzę sobie bez ciebie", albo "nie możesz mnie zostawić, bo ty beze mnie nie przeżyjesz/ tyle ci dałam, sam sobie nie poradzisz..".). . W taki sposób sytuację kontrolują ofiary i bywają one podobnie winne, jak ci, którzy odnajdują się w roli katów i oprawców (oczywiście, gdy mówimy o bardziej subtelnych sytuacjach relacji psychicznych, a nie o sytuacjach jasnej jednostronnej agresji, jak np. wojny). Tak samo toksyczna męskość, jak i toksyczna kobiecość niszczy, zatruwa i ma krew na rękach.
Tak samo zdrowa kobiecość, jak i męskość wspiera, karmi życie i prowadzi do pomnażania wartości. I jest nam ogromnie potrzebne jej więcej!
Zawsze warto iść w stronę zdrowia. Im więcej go w nas samych tym więcej w świecie. Pamiętajcie o tym.
Tekst napisany w sierpniu 2017 roku na stronę ZEN ROOM na Facebooku.
Dzielę się wpisami autorskimi - napisanymi przeze mnie. Jeśli chcesz coś ode mnie skopiować - fragment, czy cały wpis - uszanuj siebie, mnie i innych i podaj źródło.
ZEN ROOM
Magda Vesna Majewska
コメント